Testy diagnostyczne

Humor z zeszytów

Kontakt

Zapomniany ojciec przemysłu naftowego

26 lipca 2013 r., 13:27 

  • Kamil Nadolski Onet

W XIX wieku mawiano, że wszystkie drogi w zachodniej Małopolsce brukowane były guldenami Łukasiewicza. To ewenement, bo polski wynalazca lampy naftowej nie gromadził pieniędzy dla siebie, lecz przeznaczał je na działalność charytatywną i filantropię. Nie bez znaczenia był fakt, że sam wychował się w biedzie.

 „Wieczorem 31 lipca 1853 roku do apteki Piotra Mikolascha we Lwowie przybiegł pielęgniarz Bronisz, ze Szpitala Głównego, na polecenie doktora Zaorskiego. Koniecznie chciał widzieć się z magistrem Łukasiewiczem. Szczęśliwie Ignacy Łukasiewicz przebywał jeszcze w laboratorium. Bronisz przekazał mu prośbę chirurga, aby pilnie dostarczył do szpitala lampy, gdyż konieczne było przeprowadzenie nocnej operacji. Nie trzeba było czekać do rana, pacjent Władysław Chołecki nie przetrwałby nocy. Łukasiewicz zapakował do skrzyń swoje lampy i niezwłocznie udał się do szpitala. W niedługim czasie sala operacyjna jaśniała światłem. Doktor Zaorski przeprowadził skomplikowaną operację. Pacjent powrócił do zdrowia. Za zgodą dyrekcji szpitala w ciągu najbliższych dni zawieszono w salach nowe oświetlenie - lampy naftowe.”

Dla Ignacego Łukasiewicza, polskiego farmaceuty i chemika, była to przełomowa data. Nie dość, że jego wynalazek świetnie sprawdził się w ekstremalnych warunkach, w dodatku zyskał uznanie i zaczął być powszechnie stosowany. A pomyśleć, że pomysł, aby destylować ropę naftową, miał powstać przypadkiem. Jedna z anegdot mówi, że pewnego dnia do lwowskiej apteki, w której pracował Łukasiewicz, przyszedł karczmarz spod Borysławia, niejaki Schreiner, który przyniósł ze sobą beczułkę ropy z propozycją, by zacząć pędzić z niej wódkę. Kiedy usłyszał, że to niemożliwe, wyszedł zawiedziony zostawiając beczkę na ladzie. Tak trafiła do aptekarzy. Pierwsze doświadczenia pokazały jednak, że co prawda wódki z tego nie będzie, ale da się z niej zrobić znacznie więcej.

Dorastanie w cieniu wyrzeczeń

Ignacy Łukasiewicz urodził się 8 marca 1822 r. w Zadusznikach koło Tarnowa, w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Był synem posesora, uczestnika powstania kościuszkowskiego, dlatego od małego w jego domu pielęgnowano tradycje patriotyczne, co w przyszłości będzie miało ogromny wpływa na jego życie. Zanim jednak zaczął podejmować własne decyzje, dorastał w biedzie. W 1830 r. cała rodzina przeniosła się do Rzeszowa, gdzie dwa lata później rozpoczął naukę w popijarskim gimnazjum. Niestety zła sytuacja finansowa rodziny sprawiła, że nie stać ich było na edukację dwóch synów. Zdecydowano, że na studia pójdzie brat Ignacego, Franciszek, a on sam po skończeniu czterech klasach, pójdzie do pracy, ucząc się zawodu.

Jakby mało było problemów w życiu Ignacego, w 1836 roku zmarł jego ojciec, Józef. Wyniesiona ze szkoły znajomość łaciny i języka niemieckiego sprawiły, że podjął praktykę aptekarską w Łańcucie w aptece mgr Antoniego Swobody. Była to jego pierwsza praca, która idealnie pokryła się z zainteresowaniami i wpłynęła na dalszy rozwój jego drogi zawodowej. W roku 1840 młody Łukasiewicz zdał egzamin tyrocynalny i po powrocie awansował na pomocnika aptekarskiego. Miał wówczas osiemnaście lat.

Po przepracowaniu jeszcze czternastu miesięcy w łańcuckiej aptece przeniósł się do Rzeszowa, gdzie rozpoczął pracę w obwodowej aptece u Edwarda Hübla. To tam przez najbliższe sześć lat skupił się na dalszej nauce zawodu. Nie był to jednak czas tylko i wyłącznie pracy. Już od 1837 roku Ignacy angażował się w działalność organizacji niepodległościowych. W rzeszowskiej aptece zorganizował nawet punkt kontaktowy, a w jego prywatnym domu odbywały się tajne spotkania i narady.

Szczytem aktywności konspiracyjnej był rok 1845. Wówczas to poznał Edwarda Dembowskiego, organizatora późniejszego powstania krakowskiego (1846 r.), który mianował go agentem Centralizacji Towarzystwa Demokratycznego Polskiego na Rzeszów. Ignacy miał być odpowiedzialny za wzniecenie powstania w Rzeszowie. Jego termin ustalono na noc z 21 na 22 lutego 1846 r. Władze carskie rozpracowały jednak spiskowców i niemal wszystkich w krótkim czasie osadzono w więzieniu. Dekonspiracja uniemożliwiła wybuch powstania w tej części kraju. Łukasiewicz trafił do aresztu we Lwowie, gdzie spędził kolejne dwa lata (wyzwolenie przyniosła mu dopiero europejska Wiosna Ludów).

Od aptekarza do milionera

Po wyjściu na wolność pozostał pod stałą obserwacją i miał zakaz opuszczania Lwowa. Na pewien czas zaprzestał działalności konspiracyjnej, miał bowiem ogromne problemy zawodowe. Przez kilka miesięcy bezskutecznie szukał pracy, by wreszcie dostać posadę w aptece Piotra Mikolascha. Nadzór policyjny, a zwłaszcza brak możliwości wyjazdu ze Lwowa sprawiał, że nie mógł ukończyć studiów magisterskich, tak bardzo potrzebnych do pracy w jego zawodzie. Na nic zdawały się liczne pisma i podania. Dopiero wstawienie się na nim powszechnie szanowanego Mikolascha dało efekt. W 1850 r. Ignacy wyjechał i rozpoczął studia na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, przy którym działało dwuletnie studium farmaceutyczne. 30 lipca 1852 r. otrzymał tytuł magistra farmacji i powrócił do Lwowa, gdzie dalej pracował w aptece.

To tam zaczęły się jego eksperymenty z ropą naftową. W przyaptecznym laboratorium rozpoczął bowiem badania nad jej destylacją. Efekty były zadziwiające. Wraz z innym pomocnikiem, Janem Zehem, metodą frakcjonowanej destylacji udało im się otrzymać naftę. Szybko znaleziono dla niej praktyczne zastosowanie. Zamiast oświetlać pomieszczenia oliwą, można było wykorzystywać do tego nowy destylat. Problem jednak w tym, że dotychczasowe lampy oliwne nie nadawały się do użycia. W 1853 r. opracował więc lampę przystosowaną do nowego paliwa, którą pod jego kierunkiem skonstruował miejscowy blacharz, Adam Bratkowski. Jej prawdziwy debiut miał miejsce 31 lipca w łyczakowskim szpitalu podczas całonocnej operacji. W niedługim czasie Łukasiewicz i Zeh zgłosili swój wynalazek w Austriackim Urzędzie Patentowym w Wiedniu.

Na początku 1854 r. Łukasiewicz przeniósł się do Gorlic, aby być bliżej terenów roponośnych. Co prawda ropę naftową już tam wydobywano, ale stosowano ją do innych celów (m.in. jako smar czy lekarstwo dla bydła). Ignacy nadal pracował w aptece, zakładając jednocześnie kilka spółek na terenie Gorlic, Jasła i Krosna, które zajmowały się wydobyciem ropy naftowej. W Bóbrce pod Krosnem uruchomił jednak pierwszą na świecie kopalnię ropy naftowej. Powstały tam szyby na drewnianych balach i z kołowrotami. Na linie wpuszczonej w otwór zawieszano wiadro, na którym siadał kopacz i zjeżdżał w dół.

W międzyczasie furorę robiły lampy naftowe jego autorstwa. Były kilkakrotnie bardziej wydajne od zwykłych świec i tańsze w eksploatacji od olejów i oświetlenia gazowego. Nie dziwi zatem fakt, że oświetlano nimi nawet latarnie na miejskich ulicach. Interes zbijany na ropie naftowej rozkręcał się w zawrotnym tempie. W 1865 roku Łukasiewicz kupił wieś Chorkówkę wraz z przyległym folwarkiem. Produkował wówczas dwa gatunki nafty (tzw. olej solarowy oraz olej fotogenowy. Kiedy zatrudnił uznanych inżynierów i rozpoczął odwierty za pomocą świdrów stał się międzynarodowym autorytetem. Swoje wyroby sprzedawał hurtowo m.in. do Austrii i Stanów Zjednoczonych. Wysyłał swoich ludzi nawet do Ameryki, by tam kupowali znacznie nowocześniejsze maszyny.

Przedsiębiorca z duszą społecznika

Nie wziął co prawda udziału w powstaniu styczniowym, ale wspomagał walczących finansowo, a po upadku powstania opiekował się licznymi uchodźcami politycznymi, szukającymi schronienia w Galicji. Co ciekawe od roku 1876 roku aż do śmierci był posłem Sejmu Krajowego, pracując aktywnie w komisjach kultury krajowej, górniczej i naftowej. Był również członkiem komisji do oceny podatku gruntowego. W 1880 r. stanął na czele Krajowego Towarzystwa Naftowego broniącego interesów przedsiębiorstw naftowych w kraju przed zaborczością i biurokratyzmem. Z jego inicjatywy zostało wydane pierwsze polskie czasopismo naftowe - dwutygodnik „Górnik”. U schyłku swego życia Łukasiewicz cieszył się autorytetem jak mało kto.

Wybitny farmaceuta znany był z jeszcze jednej przypadłości – ogromnego zamiłowania do filantropii, które wynikało z jego wewnętrznego przeświadczenia, że jeśli tylko możemy, powinniśmy pomagać innym. Wyrażał pogląd, że lepiej dać 99% niepotrzebującym, aniżeli jednego potrzebującego ominąć. Jego przyjaciel, poseł i współpracownik, August Gorayski, określił go jednym jakże celnym zdaniem – „Wielu było świetniejszych, głośniejszych ludzi od niego, ale o cnotliwszego trudno”. Aby nie być gołosłownym warto przytoczyć kilka przykładów.

Otóż jeszcze w latach 60. zainicjował powstanie kilku kopalni nafty w Beskidzie Dukielskim (Ropianka, Wilsznia, Smereczne) i w Gorlickiem (Ropa, Wójtowa), a w konsekwencji stworzył miejsca pracy dla tysięcy osób. O swoich pracowników dbał jak mało kto. W Bóbrce otworzył jodowo-bromowy leczniczy zakład kąpielowy, w Chorkówce kaplicę dla miejscowej ludności, a w Zręcinie ze swoim wspólnikiem Klobassą, ufundował kościół w stylu neogotyckim. To nie wszystko. Z własnych pieniędzy budował szkoły, drogi i mosty (zwykło się wówczas mawiać, że „wszystkie drogi w Zachodniej Małopolsce brukowane były guldenami Łukasiewicza”).

Jego żona Honorata prowadziła Szkołę Koronkarską dla dziewcząt w Chorkówce. W swoich kopalniach założył Kasę Bracką, będącą odpowiednikiem dzisiejszego ZUS-u. Każdemu pracownikowi potrącał z pensji 3% w zamian za co robotnicy mieli bezpłatne leczenie i  lekarstwa, a także wypłacane chorobowe oraz dożywotnią rentę w przypadku inwalidztwa. Udzielał do tego protekcji i pomocy finansowej chłopskim synom podejmującym naukę w szkołach średnich i uczelniach wyższych. Nie powinien dziwić więc fakt, że przez szeregowych pracowników nazywany był Ojcem Ignacym. W zamian za zasługi na gruncie pomocy społecznej w 1873 otrzymał od papieża Piusa IX, tytuł Szambelana Papieskiego oraz Order Św. Grzegorza.

Zapomniany wynalazca

31 grudnia 1881 r. Łukasiewicz zapadł na ostre zapalenie płuc i prawie stracił przytomność, którą odzyskał na 2 dni przed śmiercią. Zmarł 7 stycznia 1882 r. Na jego pogrzeb przybyła cała okolica (kilka tysięcy osób). Pochowano go na cmentarzu w Zręcinie.

Nie ma wątpliwości, że Łukasiewicz był Kimś. Jego nazwisko było tak samo mocno utożsamiane z niezwykłą wiedzą i smykałką do interesów co z bezinteresowną pomocą bliźnim. Na świecie często bywa jednak pomijany, zwłaszcza w kontekście włożonej pracy w rozwój przemysłu naftowego. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest fakt, że prace nad destylacją ropy naftowej trwały w tym samym czasie w kilku zakątkach świata. Mimo, że pierwszy szyb naftowy w Pensylwanii został zbudowany dopiero 5 lat po otwarciu kopalni Łukasiewicza, Amerykanie za ojca tej dziedziny uważają kanadyjskiego geologa, Abrahama Gesnera. Z pewnością winę ponosi też brak funduszy, który uniemożliwił rozpowszechnienie wynalazku poza Galicją. A może fundusze zamiast na promocję celowo zostały przeznaczone na filantropię?

Autor: Kamil Nadolski Źródło: Onet